WIETNAM – Hoi An – Miasto lampionów
W czwartek rano ruszyliśmy dalej na południe „szlakiem” Kazimierza Kwiatkowskiego. Na dworzec w Hue – z którego udaliśmy się w ponad dwugodzinną podróż pociągiem do Da Nang , postanowiliśmy dotrzeć taksówką. W końcu dzień wcześniej przemierzając pieszo 2,5 km zaoszczędziliśmy 6 PLN , dokładnie taki był koszt taksówki z hotelu na dworzec 🙂 . Przemierzając ponad 100 kilometrów, tuż po godzinie 11 z delikatnym opóźnieniem dotarliśmy do Da Nang. Na dworcu czekał na nas kierowca z ładnie i co miłe poprawnie napisanym imieniem i nazwiskiem 😉 na kartce i dostarczył nas do hotelu. Naszą bazą wypadową na najbliższe 6 dni został ten oto obiekt —> http://www.booking.com/Share-4LMmvE położony na wyspie Cam Nam, oddalony od centrum 1,5 km.
(fot. Dworzec kolejowy w Hue)(fot. Bonsai Villa Homestay)
Historia Hoi An sięga ok IX – X w. wówczas pod nazwą Lam Am Pho było jednym z najważniejszych portów w Azji Południowo-Wschodniej. Znaczenie portu w regionie cały czas rosło, by na przełomie wieków XVI – XVII w. stać się międzynarodowym centrum handlu. Głównie handlowali tu kupcy z Japonii oraz Chin, lecz można było spotkać też przybyszów z Indii, Europy czy Egiptu. W XIX w. władze Wietnamu przekazały Francji wyłączne prawo do korzystania z portu w pobliskim Da Nang co oznaczało koniec dominacji portu w Hoi An, który popadł w niełaskę. Miasto, które od 1999 r. jest wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, miało zostać wyburzone na początku lat 90 XX w. ,a sprzeciwił się temu…Polak pan Kazimierz Kwiatkowski przez Wietnamczyków pieszczotliwie nazywany Kazik. Odrestaurował on stare, zagrzybione kamienice – teraz cieszące oko turystów z całego świata.
(fot. Kamienica w Hoi An) (fot. Poranek w Hoi An) (fot. Japoński most w Hoi An)(fot. Pagoda Ba Mu)(fot. Pomnik Kazimierza Kwiatkowskiego w Hoi An )
Zwiedzanie Hoi An zaczęliśmy wcześnie rano tuż po wschodzie słońca, kiedy w mieście panuje jeszcze względny spokój. Targ w Hoi An to miejsce gdzie można podpatrzeć codzienne życie Wietnamczyków, którzy za dnia handlują dosłownie wszystkim od żywego drobiu i ryb począwszy, przez warzywa i przyprawy, a kończąc na pamiątkach i podróbkach ubrań znanych marek outdoorowych. Spacerując przez targ oczy trzeba mieć dookoła głowy, by patrzeć pod nogi oraz mieć na uwadze jeżdżące między straganami skutery. (fot. Stoisko na targu)(fot. Stoisko rybne na targu)(fot. Stoisko z warzywami na targu)(fot. Czas na przerwę)
Hoi An wyraźnie ożywia się w godzinach między 9 a 20 kiedy to do miasta przyjeżdża masa turystów na jednodniową wycieczkę. Miejsca w których rano można się swobodnie poruszać, popołudniem ciężko się przez nie przedrzeć. Część turystów spaceruje, część przesiaduje w knajpkach i restauracjach popijając pyszną wietnamską kawę i lokalne piwko. Do miasta przybywają na przedślubną sesję zdjęciową przyszli małżonkowie. Po zachodzie słońca uliczki Hoi An rozświetlane są przez wszędobylskie lampiony. Na nabrzeżu napotkamy naganiaczy oferujących nam rejs łódką po rzece Thu Bon, starsze panie i dzieci chcące sprzedać lampiony które możemy „zwodować” by nasze życzenie się spełniło. Chcieliśmy kupić jeden lampion, lecz zastanawiało nas co dzieje się z nimi ,a nasze przeczucie graniczące z pewnością że wylądują w oceanie mocno nas zniechęcało. Podobno w mieście jest „ekipa sprzątając” która odławia owe lampiony. Następnego ranka ewidentnie mieli wolne…
(fot. Jeden z trzech mostów łączących starówkę z wyspą An Hoi)(fot. Japoński most wieczorem)(fot. Uliczka Hoi An wieczorową porą)(fot. Lampiony następnego ranka przy jednym z mostów na rzece Thu Bon)